Recenzja książki „OPOWIEŚCI TERAPEUTÓW”
Praca z upośledzonymi ukazuje,
co pozostało w człowieku,
gdy ujmie się jego intelekt.
Okazuje się, że bardzo wiele.
Sacks
Opowieści terapeutów to owoc zrodzony po seminarium utworzonym przy Centrum Pomocy Psychologiczno – Pedagogicznej MEN, podczas którego omawiano najtrudniejsze przypadki i sposoby postępowania terapeutycznego. Pracownicy Centrum (animatorzy dyskusji) udzielali porad, natomiast uczestnicy zostali zaproszeni do tego, by opisali szczegółowo przypadek takiego dziecka, które sprawiło, że stali się lepszymi terapeutami, które najbardziej wzbogaciło ich warsztat pracy. Książka powstała dzięki jedenastu osobom, a każda z nich jest autorem jednego rozdziału.
Opisano różne przypadki: dzieci z autyzmem, chorobą sierocą, mutyzmem, hipochondrią, zespołem Downa, zaburzeniami więzi emocjonalnej, dzieci takie, które początkowo budziły antypatię terapeutów nie tylko swoim zachowaniem, ale i wyglądem zewnętrznym, takie, wobec których tradycyjne sposoby postępowania okazywały się nieskuteczne, które trudno było polubić, zaakceptować i które nie miały poczucia własnego „ja”, nie mogły odnieść się do samego siebie. Dodatkowe, wcale nie błahe, utrudnienia tkwiły w komunikacji, gdyż opisane dzieci albo nie mówiły w ogóle, albo ich mowa była bardzo uboga, bądź odrzucały każdą próbę porozumienia z otoczeniem.
Opisy poszczególnych przypadków zostały opatrzone komentarzami Hanny Olechnowicz, która była animatorem seminarium i jednocześnie autorką przedmowy do Opowieści terapeutów. Z tekstu pani Olechnowicz dowiadujemy się, że książka ta jest adresowana przede wszystkim do osób, „od których życie wymaga stosowania metod terapeutycznych, którzy nie mają sposobności, by znaleźć oparcie w Seminarium” oraz ma na celu zachęcić niektórych czytelników, by w swoim środowisku animowali takie spotkania, na których omawiałoby się trudne przypadki i sposoby radzenia sobie z nimi.
Natłok szczegółów i zbędnych, według mnie, informacji niekiedy nużył i raził, ale zdaję sobie sprawę, że było to konieczne do stworzenia jak najpełniejszego obrazu dziecka, poznania jego natury i obrania odpowiedniej terapii.
Książka uświadomiła mi, jak trudna jest praca terapeutów, jaki ogrom wysiłku i siebie wkładają oni w pracę z dzieckiem upośledzonym, która długo z pozoru nie przynosi większych efektów. Sami przyznawali, że stawali wobec konieczności rozwikłania problemów, o których literatura nie donosi, musieli pokonywać własny opór, bezradność, uczyć się cierpliwości, wytrwałości, wiary w możliwości drugiego człowieka. Myślę, że już sam kontakt z osobą upośledzoną może być bodźcem do głębszej refleksji nad człowiekiem wśród ludzi, zatrzymania się na chwilę i zastanowienia, co w życiu jest najbardziej wartościowe, szczególnie gdy słyszy się słowa dziecka (osieroconego i oddanego do zakładu): „jestem niczyje nic…”.
Lektura „Opowieści…” na pewno uwrażliwi każdego czytelnika i przekona do prawdziwości słów, że „każdemu należy dać szansę uwierzenia w siebie i w swoje możliwości”.